Oto ranking najlepszych firm budowlanych w Opolskim w 2023 r. wybranych z 9485 firm w Oferteo. Średnia ocena, jaką uzyskali Specjaliści to 4.95 na podstawie 22277 opinii. Porównaj oferty – bezpłatnie i niezobowiązująco! Konstrukcje stalowe Budowa domów Ekipa budowlana Dekarz. Pokaż więcej. Pochłonie Cię sprawne działanie GEONEO Pracownia Geologiczna w rejonie Dębicy. Ta firma budowlana posiada wykwalifikowanych pracowników, więc możesz być pewny, że budowanie zostanie wykonane szybko i z dokładnością. Już teraz umów się z nimi na rozmowę. 25 lat doświadczenia. EkoBudPol - to doświadczona Ukrainska firma budowlana oferująca kompleksową obsługę budowy – zapewnić Państwu możemy budowę domu w stanie deweloperskim o wysokim standardzie wykończenia. Świadczymy profesjonalne usługi ogólnobudowlane, działamy jako generalny wykonawca i pomagamy Klientom już na etapie Firma Handlowo Usługowa Paweł Petka. (0 opinii) Budowa i wykończenia pod klucz. ul. Witolda Pileckiego 6/8, 84-300 Lębork. wyburzeniowe — zrywanie podłóg, skuwanie tynków, glazury, demontaż zabudowy meblowej, • prace murarskie i tynkarskie, • prace glazurnicze, • zabudowy gipsowo-kartonowe, • malowanie i tapetowanie ścian Nie każda firma budowlana jest w stanie realizować wielkie projekty drogowe lub architektoniczne, których wartość wynosi dziesiątki milionów złotych. Jednak analizując zyski firm budowlanych, zajmujących się np. remontami mieszkań i wymianą instalacji, można zauważyć, że koszty robocizny kształtują się na poziomie ok. 30-40%. kemampuan robot yang dapat berperilaku seperti manusia karena memanfaatkan. Bloki, wybudowane w połowie lat 90-tych w pobliżu ul. Pogodnej w Białymstoku - na zlecenie Spółdzielni Budowlano-Mieszkaniowej "Wielkoblokowa", miały być nowoczesne, wygodne i piękne. Z daleka nadal wyglądają dobrze. Tylko wtajemniczeni wiedzą, że garaże podczas każdego deszczu zalewa woda, dachy przeciekają, a w niektórych budynkach trzeba "doklejać" odpadające ścianki boczne. Z ustaleń mieszkańców wynika, że zawinili nie tylko wykonawcy, ale też pracownicy spółdzielni. Bloki odebrano bowiem z gigantycznymi wykazami usterek. W protokole odbioru budynku Pogodna 25 spisano je na 34 stronach, a budynku Pogodna 7 - na 21 tylu niedoróbek bloki przyjęto do eksploatacji. Nie zrobiono nic, by wykonawcy naprawili swoje błędy; w umowach nie przewidziano nawet kaucji gwarancyjnej, która - pozostawiona na koncie inwestora - jest gwarancją usunięcia usterek. Zmieniły się władze, zmieniły się obowiązujące zasady i prawo. Tylko mieszkańcy wciąż czują się oszukani - za błędy władz spółdzielni muszą przecież płacić z własnych kieszeni. - Błędów w zarządzaniu jest tyle, że nie sposób ich wyliczyć. I nie chodzi tylko o niekompetencję poprzedniego zarządu, bo obecny ma również sporo na sumieniu - mówią mieszkańcy. - Chcieliśmy tę sprawę załatwić wewnątrz spółdzielni, ale zarząd nie podziela naszego zdania. Dlatego ujawniamy posiadane dokumenty. Niech każdy oceni sam, kto ma pękają, drzwi nie można zamknąć...Część wykonawców bloków przy ul. Pogodnej już nie istnieje - firmy upadły lub zostały zlikwidowane. Nie ma więc nawet u kogo dochodzić swoich praw i domagać się naprawy usterek. Z danych samej spółdzielni wynika zresztą wyraźnie, że "Wielkoblokowa" nawet nie starała się wymóc na firmach wykonania napraw. Kiedy w 1998 r. jeden z wykonawców poinformował spółdzielnię o likwidacji firmy i wezwał wierzycieli (a więc także "Wielkoblokową") do zgłaszania wierzytelności, spółdzielnia nie odpowiedziała. A było o co walczyć: w budynkach wykonanych przez tę właśnie firmę pękały ściany i sufity, przecieki, źle wykonano balkony, nie zamykały się drzwi wewnętrzne i zewnętrzne."W budynkach praktycznie tuż po ich odbiorze w poszczególnych mieszkaniach zaczęły występować poważne wady, uniemożliwiające ich mieszkańcom właściwe użytkowanie" - czytamy w opinii prawnej, wystawionej w 1999 r. przez prawnika firma została zlikwidowana, "Wielkoblokowa" przypomniała sobie o usterkach i zaczęła słać pisma, domagając się napraw. Tyle tylko, że pisma trafiały do zupełnie innego przedsiębiorstwa - o podobnej, ale nie takiej samej nazwie. Nic dziwnego, że rezultat długotrwałej korespondencji był zerowy."Cała sprawa ma charakter kryminogenny i powinna być skierowana do organów prokuratorskich, celem wskazania i ukarania osób winnych" - napisał w swojej opinii prawnik Tutaj rzeczywiście były pewne uchybienia, ale to nie za mojej kadencji - odżegnuje się od całej sprawy Eugeniusz Zysk, prezes SBM "Wielkoblokowa". - Czy ktoś poniósł konsekwencje z tego tytułu? Trudno mi powiedzieć. Ja jak przyszedłem do spółdzielni to już nie było poprzedniego prezesa ani kierownika działki zamiast przetargówPodczas budowy bloków dopuszczono się wielu naruszeń prawa. Chociażby sprawa pana Był on członkiem zarządu firmy "BC", która wykonywała w blokach roboty instalacyjne. Jednocześnie, dokładnie w tym samym czasie, z ramienia SM "Wielkoblokowa", odbierał wykonane przez samego siebie prace. Nic dziwnego, że - jak wynika z protokołów - instalacje zostały wykonane idealnie...Dużo bardziej spektakularnym przekrętem była jednak umowa, zawarta między spółdzielnią a spółką "C". Spółka ta najpierw wybudowała spółdzielni kilka bloków. "Wielkoblokowa" uznała, że świetnie się jej współpracuje z "C" i postanowiła ułatwić jej życie. W lutym 1998 r. rada nadzorcza spółdzielni zwolniła zarząd SM z obowiązku "organizowania przetargów na projektowanie oraz budowę budynków mieszkalnych w rejonie ul. Pogodnej i Słonimskiej w Białymstoku". Osiem miesięcy później obie strony zawarły porozumienie: spółdzielnia zobowiązała się zlecić "C" projektowanie i budowę bloków na osiedlu Nowe Miasto II (bez przetargu). W zamian za to "C" miała sprzedać spółdzielni dwie działki - przy ul. Piasta i postawiono, ale obiecanych nieruchomości spółdzielnia nie otrzymała do dziś. I nie otrzyma - nie udało się bowiem ustalić, czy "C" - podpisując porozumienie - była w ogóle właścicielem wymienianych trzeba chyba dodawać, że między innymi bloki wybudowane przez "C" nadają się dziś do generalnego Sprawę znam niestety tylko z dokumentacji, bo działo się to przed objęciem przez mnie stanowiska prezesa. Nie mogę więc za to odpowiadać - tłumaczy Eugeniusz Zysk. - Wiem tylko, że działek nie otrzymaliśmy, ponieważ rada nadzorcza w 1999 r. unieważniła - tylko dla członków rady nadzorczejTo właśnie remonty, których na Nowym Mieście jest więcej niż na osiedlach o kilkanaście lat starszych, są dziś głównym punktem spornym w spółdzielni. Wiadomo tylko, że są one niezbędne. Ponieważ jednak na wszystko nie starcza pieniędzy, plan prac jest rozpatrywany bardzo Krew nas zalewa, kiedy widzimy, że remontowane są przede wszystkim te bloki, w których mieszkają członkowie rady nadzorczej lub pracownicy spółdzielni - opowiada jeden z mieszkańców. - Skoro nie ma pieniędzy, trzeba dać je tam, gdzie są najpotrzebniejsze. Niestety, taka zasada nie jest u nas połowie 2000 r. zarząd spółdzielni skorygował roczny plan remontów. Na dziewięć przyjętych poprawek siedem dotyczyło bloków, w których mieszkają członkowie rady nadzorczej i pracownicy spółdzielni. Chodzi o remonty klatek schodowych, chodników i dróg dojazdowych. Jednocześnie zarząd postanowił wykonać boisko przy ul. Zachodniej - z pieniędzy zebranych na fundusz remontowy osiedla Nowe Miasto II. Co prawda teren boiska należał do gminy Białystok i był oddalony od spółdzielczych bloków, ale zarząd nie widział problemu. Cała inwestycja miała kosztować 280 tys. zł!- Tłumaczyliśmy, że z terenu będą korzystać członkowie sąsiednich wspólnot mieszkaniowych, a nie my. Poza tym nie warto inwestować w nie swój teren, oddany nam w użytkowanie jedynie do 2003 r., bez gwarancji przedłużenia umowy - opowiada jeden z mieszkańców. - Ale nasze argumenty do nich nie docierały. Dopiero po wielu rozmowach udało się odwrócić decyzję zarządu spółdzielni. Dziś oskarżają nas, że zastopowaliśmy budowę kompleksu więcej wątpliwości budzi docieplanie bloków - i to nie tylko ich szczytów, ale wszystkich czterech ścian. Sama dokumentacja inwestycji (dla czterech budynków) kosztowała 10 tys. zł. Jako pierwszy docieplono blok Wiejska 78, w którym mieszka... kierowniczka administracji osiedla. Potem - budynek Wiejska 76. Mieszka w nim trzech członków rady nadzorczej. Żaden z bloków (wybudowanych w 1991 r.) nie miał wysokich strat ciepła. Nie planuje się natomiast docieplania budynku Wiejska 72, choć - jak wynika z analiz - tu właśnie są najwyższe straty Docieplane budynki są zbudowane z wielkiej płyty. Zachodziło podejrzenie, że w niektórych płytach brak jest styropianu. Mieszkańcy skarżyli się na wwiewanie zimnego powietrza do mieszkań przez nieszczelne łączenia płyt - wyjaśnia prezes Zysk. - Niezabezpieczenie tego i dalsze postępowanie erozji mogło doprowadzić do katastrofy jednak, że analiza zużycia ciepła nie wykazała zwiększenia zapotrzebowania na ciepło właśnie w tych nieszczelnych uprawia prywatę?Mieszkańcy osiedla Nowe Miasto II zarzucają władzom spółdzielni prywatę - i to nie tylko remontową. Odkryli, że niedawno "Wielkoblokowa" zmieniła firmę zajmującą się przeglądem instalacji gazowych. Nowym "gazownikiem" został W. - sąsiad (ówczesny) prezesa Eugeniusza To czysty przypadek. Jego oferta została wybrana jako najkorzystniejsza dla spółdzielni - zapewnia prezes. - Poza tym nawet go nie znałem i nie wiedziałem, że wykonuje tego typu usługi. Poza tym to nie był mój sąsiad. Mieszkał w tym samym bloku, ale trzy klatki także przypadkiem sąsiad prezesa i "gazownik" w jednej osobie jest dziś przewodniczącym rady osiedla, blisko współpracującym z zarządem tajemniczy przypadek zadziałał w sprawie pana który w 2000 r. był wiceprzewodniczącym rady nadzorczej i członkiem komisji rewizyjnej spółdzielni. Tym razem chodziło o skomputeryzowanie "Wielkoblokowej", czyli zakupienie i zainstalowanie systemu komputerowego umożliwiającego zarządzanie zasobami mieszkaniowymi i prowadzenie rozliczeń finansowych. Nie ogłoszono jednak żadnego przetargu. To spółdzielnia wysłała do firmy "S" zapytanie, czy ta "podjęłaby się opracowania komputerowego oprogramowania".Dziś prezes Zysk, pytany o niecodzienny sposób załatwiania sprawy, odpowiada, że sprawą zajmowała się pani wiceprezes - a nie on. Przedstawia również korespondencję z innymi firmami komputerowymi na dowód, że zapytanie wysłano nie tylko do jednej spółki. Niestety, korespondencja dotyczy zupełnie innych "S" była więc z jakichś względów uprzywilejowana. Na zapytanie spółdzielni odpowiedziała bardzo szybko, przedstawiając kosztorys. Był niezbyt korzystny: wdrożenie systemu miało kosztować 14 tys. zł - z możliwością przekroczenia kwoty nawet o 20 proc. Całość mogła więc pochłonąć 17 tys. zł. Jednocześnie "S" zaproponowała, by... spółdzielnia wyznaczyła osobę do kontaktu z "S"."Myślę, że pan mógłby być tą osobą" - napisał nawet prezes "S", podając personalia wiceprzewodniczącego rady bez kwalifikacji- Przyznaję, nikt nie sprawdzał kwalifikacji pana w tym zakresie - mówi prezes Zysk. - Dlaczego został wybrany? Tyle miał pomysłów podczas posiedzenia rady...Spółdzielnia zatrudniła więc (wiceprzewodniczącego RN!) na umowę-zlecenie. Miał on projektować, testować i wdrażać nowy system komputerowy. I chociaż nikt nie sprawdził, czy ma jakiekolwiek kwalifikacje, wiceprzewodniczący dostał godziwe wynagrodzenie: 50 zł za godzinę. Umowa była ważna przez cztery Wypłaciliśmy mu wynagrodzenie za czynności - przyznaje Zysk. Na pytanie, czy nie uważa zatrudnienia przewodniczącego za nieetyczne, prezes odpowiada: - Nie wypowiem się na ten temat. Nie będę wchodził w kompetencje rady jednak "Wielkoblokowa" wciąż nie jest skomputeryzowana! W trakcie realizacji inwestycji nowi członkowie rady nadzorczej (wybrani w październiku 2001 r.) kazali zerwać umowę z "S".- Ta grupa osób widziała w tej umowie nieprawidłowości - wyjaśnia nie ma, pieniędzy też. Na całej akcji wzbogacił się jedynie rozwalić spółdzielnię?Mieszkańcy zarzucają władzom spółdzielni prywatę i niegospodarność. Wiele z ich pretensji wynika jednak z braku informacji. Prezes Zysk pytany, czy lekarstwem na konflikty nie byłoby przejrzyste gospodarowanie finansami spółdzielni (a więc jej mieszkańców) i stosowanie procedur przetargowych, kręci przecząco głową. A nieoficjalnie dopowiada:- Oni po prostu chcą rozwalić spółdzielnię, doprowadzić nas do upadłości. Chodzi im o władzę, o nic więcej. (wypowiedź nieautoryzowana - przyp. red.)Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera Bloki z wielkiej płyty to relikt epoki PRL, symbol kiepskiego budownictwa i szpetnych blokowisk. Do dziś koszmarnie brzydkie budynki z tamtego okresu "straszą" na niejednym osiedlu. Współczesna technologia prefabrykacji nie ma z tym nic wspólnego. Coraz częściej budujemy z prefabrykatów, tyle że w zupełnie innym wydaniu. Wśród powstających budynków można znaleźć naprawdę ciekawe i oryginalne obiekty. Poniżej prezentujemy przykładowe realizacje. Autor: BBGK Architekci Projekt bloku z prefabrykatów Sprzeczna 4 powstał w pracowni BBGK Architekci Powyżej nowoczesny blok z prefabrykatów żelbetowych, który powstał na warszawskiej Pradze przy ul. Sprzecznej 4. Ten kameralny, 7-kondygnacyjny budynek wybudowała firma Budizol. Wszystkie prefabrykaty żelbetowe potrzebne do jego wzniesienia powstały w fabryce Budizol we Włocławku. Są one efektywne energetycznie, co zapewnia wysoką izolację termiczną, akustyczną oraz odporność na wilgoć i zniszczenia. Zostały też wykonane z wysokiej jakości materiałów oraz z dużą starannością. Poniższe zdjęcia przedstawiają nowoczesne budynki wykonane w technologii prefabrykatów, zarówno żelbetowych, keramzytobetonowych, jak i drewnianych. Obiekty te powstały w Polsce i za granicą. Łączy je to, że wszystkie elementy prefabrykowane, z których zostały wzniesione budynki, wyprodukowały i dostarczyły na budowę firmy z Polski. Autor: Buszrem Budynek wielorodzinny przy ul. Bardowskiego 25B w Częstochowie wykonany w technologii prefabrykatów keramzytobetonowych. Za produkcję prefabrykatów, dostawę oraz montaż kompletnej bryły budynku odpowiedzialna była firma Buszrem. Autor: MultiComfort Apartamentowiec w Warszawie wybudowany w technologii prefabrykatów drewnianych. Za produkcję elementów, ich dostawę i montaż odpowiedzialna była firma MultiComfort. Autor: Pekabex Sp. z Obiekt mieszkaniowy Gundingen powstał w Sztokholmie. Do wybudowania budynku o powierzchni użytkowej ok. 2000 m² wykorzystano 1000 m³ betonu. Za produkcję prefabrykatów, ich dostawę oraz montaż kompletnej bryły budynku odpowiedzialna była firma Pekabex. Autor: Pekabex Sp. z Obiekt mieszkaniowy Duggregnet w Sztokholmie to kompleks czterech budynków mieszkalnych wybudowanych dla firmy Skanska Sverige AB. Produkcją, dostawą i montażem elementów prefabrykowanych zajęła sie firma Pekabex. Poniżej firm z realizacji 15-piętrowego prefabrykowanego budynku wielorodzinnego Bohus 5. To inwestycja mieszkaniowa, która powstała w Malmö w Szwecji. Inwestorem była firma Midroc. Elementy prefabrykowane zostały zaprojektowane i wyprodukowane w zakładzie firmy Precon Polska, który mieści się w Jastrowiu. Na inwestycje służące walce z pandemią zezwala ustawa o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem Covid-19 i innych chorób zakaźnych. Jeden z jej zapisów mówi że do budowy, przebudowy i remontu antypandemicznych obiektów nie stosuje się prawa budowlanego i ustawy o planowaniu. Tym nieprecyzyjnym zapisem ustawodawca otworzył furtkę deweloperom, którzy mogą stawiać domy i bloki tam, gdzie wcześniej nie mieliby na to szans. Wystarczy metka „dom antycovidowy". Przywołany przepis obowiązywał tylko do 5 września. Wcześniej znaleźli się jednak deweloperzy, którzy postanowili „walczyć z pandemią". W całym kraju jest co najmniej siedem wykorzystujących taką furtkę inwestycji, ale skala zjawiska może być większa. Telewizor, czyli zasługi Ostatnio gruchnęła wiadomość, że w podwarszawskim Wieliszewie, na osiedlu niedużych domów, niedaleko szkoły, kościoła i ruchliwego skrzyżowania, ma powstać ośmiokondygnacyjny blok. Jak podkreśla Paweł Kownacki, wójt Wieliszewa, plan zagospodarowania wyklucza taką zabudowę. – Inwestor powołał się więc na przepisy tzw. ustawy antycovidowej – mówi wójt. – Zamiar budowy bloku wielorodzinnego zgłosił do starostwa. Wójt przypomina, że deweloper planował inwestycję już przed pandemią. – Chciał budować blok obok domów w oparciu o specustawę mieszkaniową, tzw. lex deweloper. Sprawdzał czy szkoła zapewni odpowiednią liczbę miejsc dzieciom, które by w tym bloku zamieszkały. Okazało się, że placówka nie ma aż tylu miejsc – informuje Kownacki. – Więc jak nie lex deweloper, to ustawa antycovidowa. Wójt zwraca też uwagę na pomniki przyrody na tym terenie, których obecność każe respektować także specustawa pandemiczna. – Dewelopera obowiązują stosowne procedury. Starostwo powiatu powinno tę inwestycję zablokować – ocenia wójt, który zawiadomił prokuraturę i ABW. Joanna Kajdanowicz, rzecznik Starostwa Powiatowego w Legionowie, twierdzi, że badając zgodność projektów budowlanych z planem miejscowym i prawem budowlanym, ma ono związane ręce, bo ustawa antycovidowa wyłączyła działanie prawa budowlanego i planów miejscowych. – Nie możemy też zablokować inwestycji ze względu na pomniki przyrody na sąsiedniej nieruchomości. Nie są to nasze kompetencje – tłumaczy. O inwestycję pytamy dewelopera – RSJ House. Co planował przed pandemią? Kilkupiętrowy blok nie powstaje przecież z dnia na dzień. Będzie też prawdopodobnie gotowy, gdy pandemia już ustąpi. Komu będą służyć mieszkania? Pytania przesłaliśmy mailem. Zostały bez odpowiedzi. Dostaliśmy tylko oświadczenie RSJ House, w którym firma podkreśla, że „chce zapewnić w okresie stanu zagrożenia epidemicznego albo stanu epidemii lokale na pobyt ludzi poddanych izolacji. Część lokali ma być udostępniona na rzecz podmiotów zajmujących się ochroną zdrowia". Firma opisuje też swoje zasługi: przypomina, co i gdzie wybudowała, co sfinansowała (np. drużynę sportową, okno życia i... telewizor „o wartości 1899 zł", który dała gminie na nagrodę w loterii). Zdaniem władz spółki wypowiedzi wójta o budowie wieżowca są nieuprawnione. Blok ma być ścięty do czterech kondygnacji. Nieuprawnione ma być też zgłoszenie do prokuratury i ABW, wszystkie inwestycje firmy powstają bowiem „zgodnie z przepisami". Spółka zapowiada pozew przeciwko wójtowi, który miał naruszyć jej dobra osobiste. Paweł Kownacki odpowiada: – Warto w imieniu mieszkańców walczyć z takimi kuriozalnymi pomysłami, opartymi w mojej ocenie na nieetycznych pobudkach – podkreśla. – Nie sądziłem, że mecenat sportu, kultury, powinien służyć czemuś więcej niż budowa wizerunku. Dowiaduję się, że fakt wspierania przez sponsora inicjatyw społecznie pożytecznych powinien determinować moje decyzje bez względu na ich konsekwencje. Pozwalam sobie się z tym nie zgadzać. Są zasady, których nie powinno się łamać, jak choćby dbanie o ład przestrzenny i bezpieczeństwo publiczne – dodaje wójt. Autopromocja Specjalna oferta letnia Pełen dostęp do treści "Rzeczpospolitej" za 5,90 zł/miesiąc KUP TERAZ Nie do sprzedania Do „walki z epidemią" staje też MS King. – W Mechelinkach nad Bałtykiem deweloper buduje 12 dwukondygnacyjnych budynków – mówi Marcin Majek, wójt gminy Kosakowo. – Zgodnie z oświadczeniem inwestora domy mają na celu „przeciwdziałanie Covid-19". Po ustaniu pandemii należałoby je więc rozebrać. Nie sądzę, by takie plany miał inwestor. Ale nawet w świetle przepisów, na które inwestor się dziś powołuje, to samowola budowlana. Domy rosną na terenach zalewowych, na działce rolnej. A nadal obowiązuje prawo wodne, którego ustawa antycovidowa nie wyłączyła. Zdaniem wójta po kontroli nadzoru budowlanego budowa powinna zostać wstrzymana. – W efekcie skończy się to najpewniej nakazem rozbiórki – ocenia. Spółka na nasze pytania nie odpowiedziała. Antycovidowe domy powstają też w Starych Babicach, w otulinie Kampinoskiego Parku Narodowego. Buduje je Sawa Residence Solec. – Chcemy zaoferować w nich respiratory – informuje zespół prasowy spółki (firma nie chce być inaczej cytowana). – Chcemy, by ludzie, którzy mogą potrzebować takiego miejsca, byli przygotowani na każdą sytuację, nawet najcięższą. Przedstawiciele Sawy przypominają, że w kraju jest ok. 2 tys. nowych zakażeń Covid-19 dziennie. – A w Polsce brakuje mieszkań. Gdzie więc ludzie się mają izolować? Projekt w Starych Babicach nie jest pierwszy. Na wsparcie walki z pandemią przekazaliśmy nowy budynek w śląskiej Porąbce. Służy jako izolatorium dla chorych. Co się stanie z takimi budynkami po pandemii? Polski Związek Firm Deweloperskich uważa, że sprzedaż mieszkań w budynku, który powstał na podstawie ustawy antycovidowej, byłaby trudna. Do tego niezbędne jest zaświadczenie o samodzielności lokalu wydawane w oparciu o zapisy planu zagospodarowania lub warunki zabudowy, których w tym przypadku nie ma. O inwestycjach w Starych Babicach i Mechelinkach także zawiadomiono prokuraturę. Konrad Płochocki członek zarządu Polskiego Związku Firm Deweloperskich Nie popieramy wykorzystywania luk w przepisach i budowania obiektów, na które inwestor nie dostałby pozwolenia. Ustawa antycovidowa otworzyła furtkę do takich inwestycji. Jej zapisy są nieprecyzyjne. Nie wiadomo, jakie budowle rzeczywiście będą służyć zwalczaniu pandemii. Nie wiadomo, który organ miałby to weryfikować. Pytanie też, co się stanie z „antycovidowymi" budynkami po pandemii. Opublikowano: Pt, 25 Lut 2022, Wyświetlono: 11942 Policjanci z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu w uzgodnieniu z prokuratorami Prokuratury Krajowej Wydział w Szczecinie zatrzymali Inspektora Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w także dwie osoby powiązane z firmą developerską. Urzędnik w zamian za aprobatę realizacji inwestycji niezgodnej z projektem oraz samowoli budowlanej przyjął korzyść majątkową. Przedmiotem łapówki było mieszkanie w nowo wybudowanym budynku, które przejęła córka Sprawa sięga przełomu 2017 i 2018 roku. Firma developerska wybudowała dwa bloki. Fragment tych budynków zrealizowano niezgodnie z projektem. Ta sama firma wybudowała także kompleks garaży bez projektu i bez pozwolenia na budowę. Informacje o nieprawidłowościach dotarły do policjantów KWP w Poznaniu. Sprawdzając te wiadomości, wyszło na jaw, że urzędnik odpowiedzialny za nadzór nad budowami otrzymał od developerów w prezencie mieszkanie. Zostało ono w dokumentach przepisane na córkę inspektora budowlanego — poinformował mł. insp. Andrzej Borowiak, oficer prasowy KWP w trakcie prowadzonego postępowania karnego pojawiły się także inne wątki. Okazało się, że urzędniczka z Krajowej Administracji Skarbowej z Bydgoszczy informowała o planowanych kontrolach mężczyznę prowadzącego nielegalne salony gier hazardowych. Policjanci dowiedzieli się także, że miejscowa lekarka wystawiała fałszywe zaświadczenia o niezdolności do pracy pani Wszystkie materiały dowodowe policjanci przedłożyli prokuratorom z Zachodniopomorskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji w Szczecinie. W uzgodnieniu z prokuratorami 16 lutego zatrzymano 8 osób. Był to Inspektora Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Wągrowcu, dwóch developerów, urzędniczka KAS z Bydgoszczy, właściciel salonów gier hazardowych, lekarka, kobieta, która z nią się kontaktowała oraz jej mąż. Wszystkim tym osobom postawiono odpowiednie zarzuty. Prokurator orzekł także środki zapobiegawcze – dozór Policji, poręczenia majątkowe oraz zakaz kontaktowania się podejrzanych — dodaje oficer prasowy Komendny Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. Pięć lat temu rolnik z Lublina postanowił sprzedać swoje pole deweloperowi. Komplikacje pojawiły się odkąd firma postawiła blok. Przygoda Bogumiła Kozaka z branżą deweloperską zaczęła się w 2012 r. - Jestem rolnikiem. Grunt przy ul. Obrońców Lublina jest w mojej rodzinie od pokoleń. Pięć lat temu pojawił się deweloper zainteresowany jej zakupem - mówi mężczyzna, który wraz ze swoim bratem jest właścicielem ponad hektarowej działki na obrzeżach przedwstępną sprzedaży gruntu pan Bogumił, jego brat i Grupa Deweloperska GD podpisali jeszcze w 2012 r. Firma wpłaciła zadatek i zaliczkę. W 2016 r. jej spółka córka, Lubelska Osada, rozpoczęła budowę trzypiętrowego bloku na 48 pojawiły się już w trakcie inwestycji. Deweloper zmienił zdanie i zamiast zakupu całej hektarowej działki postanowił ograniczyć się do jedynie 90 arów, na których trwała budowa. Jednak w międzyczasie, na pozostałej części działki (około 10 arów), usypał hałdę z ziemi wykopanej podczas pogłębiania fundamentów. Na zmianę ustaleń nie zgodził się pan Bogumił. Dlatego teraz, deweloper oczekuje od rolników zwrotu zadatku, zaliczki i zapłaty za niewykończony blok. Firma wyceniła koszty jego wzniesienia na sześć milionów Po co mi ten blok, przecież go nie wykończę - skarży się właściciel działki. - Z chłopa chcą zrobić dewelopera. To szantaż ze strony firmy, żeby wymusić na mnie i bracie niższą cenę - podkreśla pan że za budynek, którego nie postawił, musi teraz odprowadzać podatki od działalności gospodarczej w wysokości około 2300 zł rocznie. Ponadto, PGE Dystrybucja obciążyła go kosztami doprowadzenia prądu do bloku. Rolnik odwołał się od tej decyzji. Kwestią otwartą są koszty uprzątnięcia hałdy, które rolnik wycenia nawet na kilkaset tysięcy złotych. - Oczekuję od dewelopera wykupu całego gruntu zgodnie z umową przedwstępną, zapłaty podatków, należności z tytułu bezumownego korzystania z gruntów oraz uprzątnięcia hałdy – mówi pan TEŻ: Apartament z niedoróbkami. Co na to deweloper? Z prośbą o komentarz zwróciliśmy się do dewelopera. - Ponieważ jesteśmy w sporze prawnym z panem Bogumiłem Kozakiem, prosimy o przesłanie pytań drogą mailową – usłyszeliśmy od Iwonny Jarnickiej, pełnomocniczki spółki. W piątek zapytanie przesłaliśmy na adres internetowy firmy. Do niedzieli nie uzyskaliśmy na nie informacji na stronie internetowej Lubelskiej Osady, ceny mieszkań w nieukończonym bloku przy ul. Obrońców Lublina rozpoczynają się od 4270 zł za metr kwadratowy. Zanim prace stanęły, firma zdążyła wyposażyć obiekt w okna i część instalacji. W podziemiach budynku gromadzi się woda. Obecnie, na terenie niestrzeżonej inwestycji zalegają materiały budowlane, pokaźna góra ziemi i nieużytki, po których biegają sarny. Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera

firma budowlana wybudowała bloki